Fotorapid PRO to najnowszy fotoradar śledzący, który łapie 32 auta jednocześnie, a jego produkcją zajmie się polska firma ZURAD. I już niebawem zacznie namierzać kierowców jadących trasą S8 – ustalił dziennik.pl. Ten przyrząd może również zastąpić policyjne wideorejestratory. Nowe urządzenie sprawdziliśmy w ruchu drogowym.
Zobacz najciekawsze publikacje na temat: nowe fotoradary. Fotoradary nowej generacji zastąpią stare urządzenia! Zobacz lokalizacje w Łódzkiem 4 . 18 fotoradarów starej generacji na drogach
Wiedz, co czeka Cię na drodze. Zaktualizuj mapę lub kup nową mapę podróżną. Otrzymuj ostrzeżenia o fotoradarach oraz pobieraj do swojego urządzenia głosy wskazówek nawigacyjnych.
Vay Tiền Nhanh. Główny Inspektorat Transportu Drogowego otrzymał już zgodę na unijne dofinansowanie rozbudowy sieci fotoradarów. Na jakim etapie są przygotowania? Szykujemy się do postępowań przetargowych. Będziemy musieli wyznaczyć miejsca, w których te urządzenia się pojawią, a to wymaga analizy stanu bezpieczeństwa dróg. Urządzenia mają być zlokalizowane w najbardziej niebezpiecznych punktach, tam, gdzie dochodziło do tragicznych wypadków. 100 stanie w nowych lokalizacjach. Z tego 39 to urządzenia do odcinkowego pomiaru średniej prędkości, 26 to fotoradary stacjonarne, kolejne 35 to rejestratory przejazdu na czerwonym świetle, w tym pięć takich, które po raz pierwszy zamontujemy na przejazdach kolejowych. Kolejnych 247 zastąpi najstarsze, wyeksploatowane urządzenia spośród 500 obecnie funkcjonujących. Do tego dojdzie 11 nowych fotoradarów mobilnych. Przy okazji zostanie dokonany audyt miejsc, w których działają te urządzenia, pod kątem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Pierwsze nowe rejestratory powinny pojawić się przy drogach w III kw. 2020 r. Z kolei wymiana najstarszych na nowe planowana jest na III kw. 2021 r. W sumie przy drogach będzie ponad 600 urządzeń. Przy okazji chciałbym uciąć medialne dyskusje o tym, że będzie “las fotoradarów” lub że zaczyna się “polowanie na kierowców”. Fotoradary znajdują się w miejscach szczególnie niebezpiecznych, są właściwie oznakowane. Tam, gdzie stoją, znacznie spadła liczba wykroczeń, a co za tym idzie – również liczba wypadków, ofiar śmiertelnych i rannych. Dla porównania we Włoszech jest niemal 6 tys. urządzeń, w Wielkiej Brytanii – ok. 5,5 tys., w Niemczech – prawie 4 tys., a we Francji – ponad 2,6 tys. Tak więc liczba urządzeń w naszym kraju jest dużo mniejsza. A koszty społeczne zdarzeń drogowych w Polsce szacuje się na ok. 49 mld zł rocznie. Może usunięcie z dróg fotoradarów gminnych było wylaniem dziecka z kąpielą? Owszem, gminy zrobiły sobie z nich początkowo źródło dochodów i ustawiały je w krzakach. Ale zasady ucywilizowano – dziś każdy fotoradar jest oznakowany. Gminne fotoradary kojarzyły się z fiskalizmem. Nieraz słyszeliśmy o strażach gminnych, np. z północnej Polski, które potrafiły karać nawet za przekroczenia o 2–3 km/h, gdy jeszcze na fotoradarach nie było ustawionej tolerancji 10 km/h. Wójtowie wręcz planowali wpływy budżetowe w oparciu o mandaty. Trzeba było zadziałać zdecydowanie. Wróćmy do rozbudowy obecnego systemu. Będą jakieś technologiczne nowinki? Na początku określimy nasze oczekiwania w zakresie funkcjonalności urządzeń. Chcemy, aby poprawiały bezpieczeństwo w miejscach, w których dochodzi do wypadków. To są np. drogi biegnące przez małe miejscowości. Ich mieszkańcy każdego dnia wielokrotnie przechodzą na drugą stronę jezdni, a dla kierowców to często tylko punkt na mapie, przez który chcą jak najszybciej przejechać. W takich miejscach trzeba ich dyscyplinować. Nowością, o czym wspominałem, będą rejestratory przejazdu na czerwonym świetle, montowane na najniebezpieczniejszych przejazdach kolejowych. Chciałbym też podkreślić, że do GITD wpłynęło ponad 2 tys. wniosków od lokalnych społeczności z prośbą o montaż urządzenia zmuszającego kierowców do zdjęcia nogi z gazu. Odcinkowy pomiar prędkości pojawi się na autostradach? Dotąd takie systemy instalowaliśmy na drogach krajowych. Chcemy jednak, by mogły pojawić się także na drogach niższych kategorii, gdzie proszą o to mieszkańcy. Rekordzista, któremu zdjęcie zrobił jeden z naszych fotoradarów, pędził przez jedną z miejscowości z prędkością 221 km/h. Priorytety są więc jasne i na razie nie ma planów, by systemy odcinkowego pomiaru prędkości pojawiały się na autostradach. Czytaj więcej Urządzeń przybędzie, ale wciąż nierozwiązanym problemem jest egzekucja kar. Tylko połowa wezwań skierowanych do właścicieli pojazdów przekłada się na mandaty. Nastąpiło już zwiększenie efektywności związane z otwarciem w ubiegłym roku naszego oddziału w Białej Podlaskiej. To kilka wydziałów dotychczasowych biur, Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD), w których pracuje ok. 40 osób zajmujących się weryfikacją naruszeń i ustalaniem właściciela pojazdu. To powinno pomóc, bo nie ukrywam, że zasoby kadrowe są pewnym problemem. W CANARD pracuje obecnie 127 osób. Przy płacach, które oferujemy, w Warszawie trudno jest znaleźć specjalistów. W Białej Podlaskiej byliśmy ich w stanie pozyskać. Tam na jedno miejsce aplikowało nawet 30 osób. Czy aby problem egzekucji nie leży gdzie indziej – w procedurach? Od lat działacie w archaicznym trybie wykroczeniowym, wymagającym ustalenia sprawcy, co bywa trudne lub niemożliwe. Na Zachodzie standardem są kary administracyjne nakładane z automatu na właściciela pojazdu. Ubiegłoroczne zwiększenie zasobów kadrowych powinno poprawić sytuację. Pamiętajmy też, że część zdjęć nie pozwala zidentyfikować właściciela pojazdu, mogą to też być np. pojazdy uprzywilejowane czy kierowcy zagraniczni, w tym z krajów trzecich. Mieliście współpracować ze Strażą Graniczną, ta miała być “podpięta” do systemu CANARD i przy kontroli na wschodniej granicy sprawdzać, czy kierowca nie zalega z mandatami. Staramy się wypracować korzystne rozwiązanie. Chodzi o kierowców, którzy np. tranzytem przejeżdżają przez Polskę. Na razie nasi inspektorzy podjeżdżają na punkty kontrolne, na których sprawdzane są pojazdy ciężarowe. Przy okazji tradycyjnej kontroli prowadzonej przez inspektorów z wojewódzkich placówek nasi z GITD sprawdzają, czy te ciężarówki nie widnieją w naszym systemie. Zatrzymaliśmy taką, która z 80 razy przekroczyła dopuszczalną prędkość. Jej kierowca został ukarany za kilkanaście wykroczeń, bo pozostałe już się przedawniły. Wcześniej takich kontroli nie było, wprowadziliśmy je w 2017 r. Kierowcy zawodowi już zdają sobie sprawę, że takie kontrole się odbywają. Kto będzie zarządzał fotoradarami? Miała przejąć je od was policja. Były nawet dwa projekty w tej sprawie – resortu infrastruktury oraz MSWiA. Żaden nie dostał zielonego światła. W tej chwili my nimi zarządzamy. Trwają rozmowy na ten temat, zobaczymy, w którym kierunku pójdą ewentualne zmiany. Mamy plany dotyczące reorganizacji w samej inspekcji. Najważniejsze, że inspekcja nie zostanie zlikwidowana, bo jest niezbędna do kontroli przewozów drogowych na terenie kraju. Chodzi tu głównie o aspekt poprawy bezpieczeństwa oraz zapewnienia zasad uczciwej konkurencji na tym rynku. Czytaj więcej Z początkiem listopada inspekcja przejęła od firmy Kapsch system e-myta. Jakie są wnioski po kilku miesiącach od tej zmiany? System działa, wpływy są wyższe, niż były w analogicznym okresie roku 2017. Wynika to z większego ruchu drogowego czy większej szczelności systemu? Zostaną przeprowadzone analizy pod tym kątem, ale nie ulega wątpliwości, że te wpływy są wyższe, a system został przejęty zgodnie z planem. Teraz skupiamy się na budowie nowego, całkowicie polskiego systemu. Będzie to produkt o modułowej budowie, łatwy do rozbudowy o nowe funkcjonalności, np. elektroniczną kontrolę zezwoleń zagranicznych. Trwają już prace badawczo-rozwojowe w Instytucie Łączności. To może być trudne. Wcześniej struktura była prosta – właścicielem systemu był Skarb Państwa, a operatorem – firma Kapsch rozliczana co do złotówki pod groźbą kar umownych. Teraz właścicielem systemu jest GITD, który w trybie negocjacji bez ogłoszenia scedował sprawę na Instytut Łączności, a ten do współpracy zaprosił… Kapscha. Do tego GITD rozpisał serię przetargów, w efekcie których kto inny będzie odpowiadać za pobór manualny, kto inny za utrzymanie infrastruktury drogowej, a umowy podpisano na różne okresy. Nie zagmatwaliśmy tego obrazu za bardzo? Mamy różnych podwykonawców, poprzedni operator też ich miał, ale to nie jest system docelowy. Chcemy, by nowy system był rozwiązaniem najnowocześniejszym w obszarze elektronicznego poboru opłat. I wtedy wrócimy do prostej struktury państwo – operator? GITD jest poborcą opłat i operatorem. I to my będziemy wszystkim zarządzać. Zamierzamy też korzystać z podwykonawców, bo nie będziemy prowadzić np. punktów dystrybucji urządzeń, produkcji urządzeń pokładowych czy bramownic. Jednak gros rzeczy będziemy robić sami, np. utrzymanie systemu centralnego, rozliczenia i płatności, monitoring oraz reklamacje. Co dalej z inspekcją? Jeśli nie zostanie zlikwidowana, to może stanie się formacją mundurową. Staramy się poprawić warunki płacy i pracy inspektorów. W wyniku podjętych starań, przy wsparciu Ministra Infrastruktury, przeznaczyliśmy ponad 4,1 mln zł na podwyżki dla zatrudnionych w 16 inspektoratach wojewódzkich oraz 976 tys. zł dla inspektorów GITD. Średnia podwyżka w WITD wyniesie 500 zł brutto, a w GITD – 250 zł brutto. Ludzi to satysfakcjonuje? Tyle udało się uzyskać. Postulaty były wyższe, ale liczę na zrozumienie. Jestem świadomy, że nie zaspokaja to w 100 proc. postulatów, ale będę zabiegał o kolejne środki dla ITD. Podpisałem porozumienie z Radą Krajową Związku Zawodowego ITD, mające na celu poprawę sytuacji inspektorów. Podobno sporo ludzi odchodzi z ITD. W zeszłym roku zwolniło się kilkudziesięciu z 600 inspektorów. Faktycznie, są przypadki odejść. Jestem przekonany, że nasze wspólne działania zahamują to zjawisko. Ale nie oszukujmy się, na rynku transportowym brakuje dobrych fachowców. A nasi inspektorzy są wysokiej klasy specjalistami, cenionymi zarówno w kraju, jak i za granicą. Zanim rozpoczną pracę, muszą przejść trudne szkolenie i zdać egzamin państwowy. Odejścia to niepokojący trend w sytuacji, gdy inspekcji przybywa zadań. Zarówno ja, jak i kierownictwo Ministerstwa Infrastruktury robimy, co w naszej mocy, by poprawić sytuację inspektorów. Już w 2017 r. udało się zapewnić pierwsze podwyżki w GITD. Na przywileje mundurowe szans nie ma? Na razie staramy się wzmacniać inspekcję finansowo i uprościć strukturę ITD, by WITD nie podlegały finansowo wojewodom, lecz GITD. Mogę obiecać, że będę zabiegał o korzystne zmiany. Za:
Pogoda w Niemczech: Nowa fala upałów w Niemczech. Już od 25 lipca do Niemiec napłynie ponownie gorące powietrze znad Afryki. Nowa fala upałów w Niemczech od poniedziałku 25 lipca 2022 Meteorolog Jan Schenk przewiduje, że temperatury w Niemczech ponownie wzrosną w niektórych miejscach do 35-40 stopni Celsjusza. Ale nie powinno być tak gorąco jak teraz. Fala kolejnych upałów, która dotrze do Niemiec już 25 lipca będzie jednak krótsza. >>> Udar cieplny dotyka także zwierzęta. Gdy zauważysz te objawy u swojego psa lub kota, nie zwlekaj z wizytą u weterynarza Warto nadmienić, że 19 lipca najwyższą temperatury obecnej fali upałów odnotowano w Duisburgu – 39,5 stopniach. Natomiast dzisiaj w Hamburgu, słupek rtęci pokazał 40 stopni. Światowa Organizacja Meteorologiczna: Fale upałów będą coraz częstsze Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) z siedzibą w Genewie jest przekonana, że fale upałów, takie jak te w Europie, będą w przyszłych latach normalne w miesiącach letnich. Sekretarz generalny WMO Petteri Taalas powiedział, że „takie epizody będą coraz częstsze i ten trend utrzyma się co najmniej do 2060 roku, niezależnie od powodzenia naszych wysiłków na rzecz ochrony klimatu”. Wstrzymaj się z zakupem TYCH produktów podczas upałów W dni, w które temperatura przekracza nawet 30 stopni Celsjusza szczególnie ważne jest, by zwrócić uwagę na to, co się je. Jednak nie tylko to, co trafia na Twój talerz powinno być ponownie przemyślane w upalne dni – ważne jest również to, co pijesz. Są pewne produkty, których nigdy nie należy kupować w upały. Czytaj dalej>> źródło: Focus Online,
Samochód wyposażono w pomiar prędkości z wykorzystaniem systemu GPS. Mijał dwa identyczne fotoradary. Jeden wskazał 125 km/h, a drugi aż 141 km/h. Żaden odczyt nie był prawidłowy. Potem pomiar powtórzono 900 razy. Okazało się, że na pomiar prędkości miał wpływ nawet kolor lakieru! Cała sprawa sięga roku 2019 i urządzenia Leivtec XV3. Od razu warto wspomnieć, że sprawa jest naprawdę poważna, gdyż producent tego urządzenia przyznał się do wprowadzenia wadliwego produktu na rynek i zaapelował o nieużywanie go do pomiaru prędkości. Problem w tym, że na podstawie wskazań z tego radaru w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy odebrano bardzo wiele praw jazdy. Chociaż afera ma swoje korzenie w Niemczech, to z racji przepisów, obowiązujących w Unii Europejskiej, poszkodowanymi są nie tylko obywatele Niemiec, ale też mieszkańcy innych krajów Europy, przejeżdżający przez drogi naszego zachodniego sąsiada. Urządzenie Leivtec XV3 jest jednym z najczęściej używanych radarów do mierzenia prędkości na drogach w Niemczech. Od 2019 roku ukarani kierowcy samochodów zaczęli odwoływać się do sądów twierdząc, że prędkości, które zarzucają im stróże prawa, nie są prawdziwe. Sądy podeszły do sprawy poważnie, powołano biegłych, a ci stwierdzili, że to kierowcy mają rację. Najgłośniejszy jest pomiar z roku 2020, w którym dwa urządzenia Leivtec XV3 w tych samych warunkach zmierzyły prędkości różne o 16 kilometrów na godzinę. Co ciekawe, ani jedno, ani drugie nie podało prędkości zgodnej z tym, jaką ustalono za pośrednictwem pomiaru GPS! Gdy podsumowano wyniki 900 pomiarów z użyciem 8 różnych samochodów, to okazało się, że na zmierzoną prędkość miało wpływ nie tylko to, jak kierowca obchodził się z gazem, ale również takie czynniki, jak kolor lakieru, system świateł LED w przednich reflektorach, kąt padania promieni słonecznych. Najciekawsze było to, że po zaklejeniu świateł i elementów chromowanych taśmą klejącą, urządzenie w ogóle nie potrafiło oszacować prędkości. W Niemczech można stracić prawo jazdy za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 21 km'h. Dlatego tez 16 km/h błędu przy pomiarze prędkości ma fundamentalne znaczenie nie tylko dla wysokości mandatu, ale również dla zasadności bardzo surowej kary, jaką jest utrata uprawnień do prowadzenia pojazdu. Sprawa nie dotyczy tylko Niemiec, bo zgodnie z obowiązującymi w Unii Europejskiej przepisami wykroczenia na terenie jednego kraju są przedmiotem postępowań w krajach pozostałych. Nieprawidłowe mandaty za przekroczenia prędkości w Niemczech dostali obywatele innych krajów Unii Europejskiej, a teraz jasnym stało się, że jakaś część tych mandatów została wystawiona bezpodstawnie. Sprawa jest świeża, więc lawina pozwów i odwołań ruszy dopiero w najbliższej przyszłości. Oznacza to nie tylko dodatkową pracę dla urzędników, ale też potencjalną konieczność zwrotu z budżetu Niemiec kwot z tytułu niesłusznie opłaconych mandatów.
nowe fotoradary w niemczech